poniedziałek, 9 lutego 2015

1. Wściekła Petunia, to zła Petunia



Hej, jak obiecałam, tak słowa dotrzymałam, notka jest. Może nie najlepszej jakości, ale jest, może byłaby lepsza, gdybym niebyła tak śpiąca i obraz nie rozmywał mi się przed oczami ? Być może … No okey nie przedłużam już więcej tylko zapraszam do czytania :)

***
Słońce natarczywie prześwitywało przez nie do końca zasłonięte zielone zasłony, padając na śpiącą jeszcze rudowłosą, uśmiechającą się przez sen prawdopodobnie śniło się jej coś przyjemnego, a nawet bardzo. Jednak nie było nawet mowy o tym, że być może śnił się jej, wysoki brunet o czekoladowych oczach ? Raczej nie, przecież ona go nienawidzi od trzeciej klasy, przynajmniej trzy razy dziennie dostaje od niej kosza, więc jakim cudem niby miałby się jej śnić? Sen ten musiałby być przecież koszmarem! Ale, skoro miałby być koszmarem, to po co by się uśmiechała ? Może jej się śniło, że Pottera pożera stadko ba stado sklątek tylnowybuchowych och taaak, to byłby cudowny sen, a nie żaden koszmar. Cała wieczność bez Pottera przecież każda dziewczyna, która nie należy do jego fanclubu, by się cieszyła. Błąd w Hogwarcie nie ma dziewczyny, która nie należałaby do fanclubu 1/2 huncwotów (Blacka i Pottera). Niestety, sen nie trwał dłużej, ponieważ w kuchni rozległ się brzęk tłuczonego szkła. I właśnie w tym samym momencie dziewczyna otworzyła jedno oko, a kiedy jej wzrok padł na stojący na stoliku budzik, którego zegarki nieustępliwie wskazywały, że zdecydowanie jest to za wczesna pora do wstawania, zwłaszcza w wakacje, chcąc nie chcąc otworzyła również drugie oko i odrzuciła kołdrę, po czym przeciągnęła się niczym kotka, niezdarnie wychodząc z łóżka, zaplątała się w kołdrę i z ogromnym łoskotem upadła na podłogę. Hałas ten przyciągnął mamę rudowłosej, która chwilę później stanęła w drzwiach pokoju. Matka Lily była do niej uderzająco podobna, te same rude włosy i zielone oczy w kształcie migdałów, w których obecnie malowało się rozbawienie, ostatecznie śmiechem wybuchła dopiero wtedy, gdy jej młodsza córka próbowała się wyplątać z ,,kokonu ” utworzonego z kołdry.


- Może byś się łaskawie przestała śmiać i mi pomogła się wyplątać – warknęła.

-Oczywiście, tylko się tak nie bulwersuj kochanie. – powiedziała i podeszła do leżącej na podłodze córki, przy okazji przybierając maskę opanowania, a w duchu śmiejąc się ze swojej młodszej pociechy.

- Uff. Nareszcie … - Mruknęła dziewczyna i wstała z podłogi i obciągnęła koszulkę, która podczas upadku znacznie się podniosła …

- Oj, Lilka chodź już na śniadanie.

- Już idę.

Gdy dziewczyna wreszcie zeszła do kuchni na śniadanie jej mama piła kawę i czytała gazetę, lecz gdy spojrzała na wchodzącą do kuchni córkę, na usta wkradł się jej lekki uśmiech, lecz gdy zauważyła, że córka się jej przygląda, schowała się szybko za gazetą.

- Mamo! Ja to widziałam!

- Och, ależ co widziałaś? – spytała, udając zdziwienie.

- Mamo nie udawaj.

- Och, córeczko, nawet nie wiesz, jak wyglądałaś, leżąc tak na podłodze zawinięta w kołdrę – powiedziała i znowu zaczęła się śmiać.

Tymczasem Lily biorąc pod uwagę fakt, że mama śmiejąc się nie da rady złapać poduszki, chwyciła z krzesła poduszkę i rzuciła nią. Lecz ruchliwa pani domu szybko się odsunęła i poduszka uderzyła w szafkę.

- Osz ty wiedźmo !!

- No wiesz, co jak mogłaś tak mnie nazwać ? Wiem, że Petunia ma o mnie swoje zdanie, ale, że ty jesteś po jej stronie ?zawiodłam się na tobie – powiedziała, teatralnie łapiąc się za serce.

Rudowłosa ponownie rzuciła poduszką, lecz i tym razem pani domu się odsunęła, a poduszka uderzyła w kubek z kawą, który pod siłą uderzenia przewrócił się na dopiero co ukończoną pracę Petunii (praca Petunii ? Oj będą kłopoty).

- Ups… – mruknęła Pani Evans i zaczęła się śmiać tym razem, jednak Lily do niej dołączyła.

Ich śmiechy ucichły jednak gdy na schodach usłyszały odgłos kroków, które mogły należeć tylko do starszej z sióstr Evans, czym prędzej do pokoju przylegającego do kuchni …

Jednak Petunia szybko jak na jej ptasi móżdżek wybadała całą sprawę i już po chwili jej krzyk, a raczej histeryczny wrzask można było posłuchać na całej ulicy Victoria Street. Pod wpływem jej wrzasku, kot sąsiadki mieszkającej naprzeciwko Evansów zeskoczył, z zewnętrznej części parapetu i niezadowolony czmychnął prosto w krzaki, a Lily i jej mama wybuchła niepohamowanym śmiechem. Po chwili Petunia sprowadzona nie opanowanym śmiechem swej rodzicielki i znienawidzonej siostry wściekła jak osa wparowała do pokoju, a w ręce trzymała coś mokrego i brązowego bardzo prawdo podobnie rzeczą, którą trzymała w ręce, było jej wypracowanie, a raczej to, co z niego zostało.

- Ty dziwolągu, to było moje wypracowanie !! – wrzasnęła histerycznie dziewczyna przerażona perspektywą ponownego pisania wypracowania na temat swojej rodziny. Nie miała, przecież, o czym pisać, ojciec pracujący w bardzo dobrym wydawnictwie, matka, która zajmowała się domem i siostra dziwoląg.

- Ty, to nazywasz wypracowaniem ?? To jest pięć nietrzymających się kupy zdań. Blefowała. Petunia szybko policzyła ilość zdań z wypracowania, po czym uśmiechnęła się triumfalnie.

- Nie pięć tylko siedem zdań.

- Ale różnica co nie zmienia faktu, że tę kartką papieru, na której jest twoje wypracowanie składające się z siedmiu zdań można co najwyżej wrzucić do kominka, żeby było cieplej.

- Jak śmiesz !! Ja pisałam przez trzy godziny wypracowanie, podczas gdy ty opalałaś się w ogródku.

- Ty, to coś pisałaś trzy godziny ?? Ja bym napisała, coś takiego w dwie minuty. – powiedziała i z niesmakiem spojrzała na koślawe litery godne przedszkolaka.

- Jasne, w tej szkole dla dziwolągów, nie uczą pisać wypracowań.

- Nie no skądże no, przecież nie mamy na zadanie domowe pozadawanych esejów i wypracowań. – powiedziała z ironią.- weź,użyj, czasem mózgu, a najlepiej kliknij guziczek z napisem ,,on”.

- Nie potrzebuję żadnego guziczka, bo mój mózg w przeciwieństwie do twojego funkcjonuje nienagannie.

- Śmiem zwątpić – powiedziała

- Uważasz, że nie mam mózgu?

- Nie uważam, że nie umiesz go używać prawdopodobnie, nie przeczytałaś jeszcze instrukcji obsługi.

- Mamo! Powiedz jej coś!

- Mamo powiedz jej coś! – spapugowała siostrę Lily. Na szczęście mama Lily i Petunii wkroczyła w porę do akacji, więc obyło się bez powyrywanych włosów, złamanych nosów i podbitych oczu.

1 komentarz:

  1. Witam serdecznie :)
    Zaczęłam czytać Twojego bloga od początku, chociaż zazwyczaj startuję od końca. W każdym bądź razie, spodobał mi się Twój styl pisania. Taki lekki i zabawny. Wyobrażam sobie, jak Lily śni o Jamesie ^^
    Bardzo ciekawie przedstawiłaś relację Lilki z jej matką. Widać, że się kochają, razem żartują i są trochę tak, jak najlepsze przyjaciółki :)
    Petunia jak zwykle robi problemy z niczego i wywołuje kłótnię. Nie wiem, jak Lily z nią w ogóle wytrzymuje.
    Dobra, lecę czytać dalej i pozdrawiam gorąco :*
    Optimist ♡

    OdpowiedzUsuń