Hej :)
Tak tym razem to już notka może nie jakaś wyśmienita, ale
chyba przejdzie. Tak wiem, notka miała być wczoraj i teoretycznie była, tyle że
w moim zeszycie notkę standardowo pisałam późnym wieczorem wręcz nocą i nie
miałam sił już jej przepisać. Więc przepraszam, ale notka jest dopiero dzisiaj.
No nic zapraszam do czytania ^^
***
Spała w najlepsze, lecz gdy tylko coś huknęło, wystrzeliła z
łóżka, jak z procy tym razem przynajmniej nie zaplątała się w kołdrę. Chwilę
stała zastanawiając się, co to było, jednak opamiętała się bardzo szybko, gdy
tylko zauważyła jakiś cień przemykający przez pokój do łazienki, czyżby to był
złodziej? A jeśli tak co należy zrobić? Zadzwonić na mugolską policję? A jaki
był numer na policję? Rany przecież nie umie obsługiwać telefonu i co ona ma
teraz zrobić? Rodzice w pracy Petunia u koleżanki. I co ma teraz zrobić? Wzywać
pomocy a jak złodziej okaże się uzbrojony i zabije ją i przy najbliżej okazji
jej sprzymierzeńca ? Lily nie wiele myśląc, chwyciła kij bejsbolowy (?) kij
bejsbolowy? skąd u niej w pokoju wziął się kij bejsbolowy? Ach tak kij do gry
jej kuzyna chociaż raz się przyda, nie robiąc żadnego pobojowiska w żadnym
pomieszczeniu. Rudowłosa powolutku zbliżała się w stronę drzwi od łazienki z
duszą na ramieniu, gdy stała przy drzwiach z kijem bejsbolowym w pogotowiu
drzwi od łazienki otworzyły się, a w drzwiach stanęły dwie postacie o nie jeden
na dwóch? i co teraz? Rudowłosa nie wiele myśląc zaczęła krzyczeć a jeden ze
,,złodziei ” zaczął powolutku zbliżać się w jej stronę, nie wiele myśląc,
zamachnęła się kijem, a postać zbliżająca się w jej stronę upadła z rumorem na
podłogę druga postać tylko popatrzyła na leżącego na podłodze towarzysza i
pokręciła głową, śmiejąc się przy tym cicho. Postać, gdy tylko zauważyła, że
rudowłosa się w niego wpatruje z uniesionym kijem w pogotowiu, zaczęła się
powolutku zbliżać w jej stronę . Obliczała w myślach czy ma jakiekolwiek szanse
z drugim ze ,,złodziei” niby ten osobnik był o drobinkę niższy, ale za to
bardziej umięśniony . Nagle postać wyciągnęła w jej stronę rękę, w która od
razu została zdzielona kijem bejsbolowym ,,złodziejaszek ” jęknął z bólu i
złapał się za rękę.
- Evans czyś ty oszalała? złamałaś mi tym cholerstwem rękę!
– jęknął jakiś znajomy głos .
- B… Black? – spytała niepewnie.
- A kogoś się spodziewała? Świętego Mikołaja? Jeśli tak to
pomyliłaś dni. – powiedział sarkastycznie Black.
- Oh Black nie musisz być tak sarkastyczny, jeszcze znam się
na kalendarzu.
- Ależ naturalnie mam jednak jedno pytanie, czym ci się
naprzykrzył Rogaś, że tak pięknie go urządziłaś ?
- To był Potter? – spytała oddychając z ulgą .- Mała strata
- Oj Evans, Evans niezła jesteś, już wiem, dlaczego Rogaś od
trzeciej klasy stara się o twoje względy. Na taki charakterek każdy, by się
połasił, wiesz, gdyby nie to, że mój najlepszy kumpel oszalał na twoim punkcie
z wiadomych powodów – powiedział, patrząc znacząco na jej biust, który
prześwitywał pod czarną króciutką koszulą nocną, ledwie zakrywając pośladki.
Lilka tylko spłonęła rumieńcem i założyła ręce na piersi.
- Uważaj Black na słowa – warknął Potter, podnosząc się z
ziemi, a na jego czole widniał prześliczny siniec.
- No już dobrze Rogasiu rude mnie nie kręcą, ale być może
zmienię zdanie taki charakterek i ten jej temperament, a no i zapomniałbym o
pięknych kształtach i nogach do nieba. – powiedział Black, rozpływając się nad
pięknymi kształtami i zgrabnymi nogami Evans sięgającymi nieba.
- Black, jak Quidditcha kocham zaraz może ci się coś stać -
warknął Potter, siadając na krzesło. – A tak z drugiej strony Evans masz niezły
cios, jednak przydałoby się coś, co by uśmierzyło ból.
- Taak? A na przykład co? lód a może sok pomarańczowy?
- A może całus? hmm? Tak sądzę, że całus najbardziej mi, by
pomógł...
- Nie przeginaj Potter, co najwyżej mogę cię poczęstować
sokiem i jeszcze jednym walnięciem kijem może wtedy twój mózg wróci na swoje
miejsce.
- Oh ależ boli, chyba zaraz wyzionę ducha – jęknął i
teatralnie upadł na ziemię.
- Oj Potter, Potter zawsze miałeś zdolności teatralne. –
mruknęła Panna Evans – Ok ja idę na dół po sok, a potem mi wytłumaczycie, co
robicie w moim pokoju w środku nocy.
Po chwili Rudowłosa wróciła z tacą, na której stały szklanki
sok i talerzyk z ciastkami, a za nią szli Remus i Peter patrząc przepraszająco
na Blacka i Pottera.
- Teraz to już na pewno musicie się wytłumaczyć! Po
pierwsze, co robicie u mnie w domu w środku nocy i to całą ekipą chcecie
wysadzić w powietrze moją ulicę ?
- Nie Lily James po prostu poczuł nagłą potrzebę zobaczenie
cię przed wyjazdem do Hogwartu. – mruknął Remus.
- Ależ on ma zachcianki jak baba w ciąży. Może ogórków ci
się zachciało albo lodów co? – warknęła mało przyjaźnie.
- Oj, Lily nie bądź zła.
- Ja jestem zła? Ja jestem wściekła, nawet nie dałeś mi się
wyspać, a teraz muszę patrzeć na ciebie w środku nocy. I jak ja teraz zasnę?
Będę miała koszmary senne
- Lilka my chcieliśmy cię tylko odwiedzić no tak no
spontanicznie – powiedział cichutko Peter.
- No dobra nic jesteście tu i nic tego nie zmieni nawet moja
złość, jedźcie te ciastka i zbierajcie się stąd, bo twoi rodzice Potter nie
będą zadowoleni.
Gdy wreszcie Huncwoci zmyli się, dochodziła siódma, a słońce
prześwitywało przez zasłonki, zapowiadał się kolejny słoneczny dzień, którego
nie warto marnować na spanie, przecież za niecały miesiąc wakacje dobiegną
końca i trzeba będzie wrócić do Hogwartu, co prawda Lily kochała Hogwart, który
był dla niej jak dom prawdziwy dom bez wrzeszczącej siostry uważającej ją za
dziwoląga i wiedźmę, chociaż malutkim kawałkiem serca czuła też przywiązanie do
rodzinnego domu, w którym się wychowała, dorastała i w którym bawiła się jako
dziecko w chowanego z Petunią. To tu w domu był plac zabaw, na który codziennie
w czasie wakacji chodziła i była tam huśtawka, na której się huśtała z
towarzyszącą jej Petunią, która jeszcze jej nie nienawidziła. Jednak Ruda
stwierdziła, że wakacje są od tego, by się porządnie wyspać, a nie wstawać
skoro świt . Więc rzuciła się na łóżko, mając przed oczami cały czas widok
całej czwórki Huncwotów, gdy tylko popatrzyła na nich ze złością ich skruszone
miny bezcenne! W sumie plany na wakacje miały być inne. Miało być zero Pottera
w wakacje no, ale cóż najwidoczniej los tak chciał, a losowi nie należy
przeszkadzać prawda ?
Gdy Ruda otworzyła oczy, dochodziła trzynasta, a na biurku
leżał stos listów od Huncwotów, którzy ją gorliwie w każdym liście
przepraszali. Ach ci Huncwoci pomyślała i rzuciła za siebie liścik, który
właśnie trzymała w ręce .
Na podłogę opadł liścik, na którym było pełno czerwonych
serc … Na podłogę opadła notatka od Pottera.
***
Tak wiem , notka nie taka jak powinna być , lecz nie wiem
czemu wolę pisać o roku szkolnym niż o wakacjach. Tak więc postanowiłam, że
trzeci rozdział będzie jeszcze w domu, a w czwartym będzie podróż do Hogwartu.
No cóż mam nadzieję, że 3 rozdział pojawi się dzisiaj późnym wieczorem, a jak
nie to...
Pozdrawiam
Mała Czarna ^^
Witaj ponownie :D
OdpowiedzUsuńUrocze, że Huncwoci wybrali się razem do Lily, bo James chciał ją zobaczyć. I włamali się do jej domu, no ładnie. Nieźle urządziła Pottera i Blacka tym kijem bejsbolowym.
To takie słodkie, że jej wysłali listy z przeprosinami ♡♡♡
Uwielbiam ich :**
Kurczę, dodaję beznadziejne i krótkie komentarze :c Mam nadzieję, że mi to wybaczysz :)
Pozdrawiam,
Optimist :*