niedziela, 8 marca 2015

Miniaturka #2 ~ Per Aspera Ad Astra.

Hej :)

Miniaturkę dedykuję wszystkim kobietom z okazji naszego święta ;) .

Zapraszam do czytania :*


,, Dobre kłamstwo jest jak magiczne zaklęcie. ‘’ ~ A.H
~*~*~
Ósmy marca dzień jak co dzień. Tak samo rano się wstaje myje i ubiera. Żadna nowość, a właśnie w ten dzień osobniczki płci żeńskiej siedzą jak na szpilkach ciekawe tego co w dzień ich święta wymyślą ich ukochani mężczyźni. Dla tych słabo orientujących się w kalendarzu warto przypomnieć, iż ósmego marca każdego roku przypada święto potocznie nazywane Dniem Kobiet. Pięćdziesiąt procent kobiet na myśl o tym dniu dostaje przypływu podniecenia czterdzieści procent kobiet co roku się głowi co za palant wymyślił tak durne święto, a pozostałe dziesięć procent osobniczek płci pięknej wstaje rano ósmego marca i przeżywa ten felerny dzień w błogiej nieświadomości, że ominęło je coś, co nie ominęło pięćdziesiąt procent kobiet.
Rudowłosa dziewczyna o zielonych przenikliwych oczach zaliczała się stanowczo do tych czterdziestu procent. W przeciwieństwie do nucącej pod nosem jakąś piosenkę Dorcas Meadows. Owa brązowowłosa dziewczyna przeglądała stosy sukienek rozrzuconych po łóżku co chwilę, jednak jakaś sukienka lądowała w kącie, a Meadows coraz bardziej zniecierpliwiona dobierała się również do kufrów swoich współlokatorek. Rudowłosa przypatrywała się swojej przyjaciółce i współlokatorce w jednym znad stronnic pisemka dla młodych czarownic.
- A ty nie masz co robić tylko czytać te bzdety ? spytała podchodząc do łóżka Lily i opierając dłonie na biodrach.
- Jakbyś sama nie czytała tych ,,bzdetów ‘’ – mruknęła Lily.
- Oj, Lily dzisiaj Dzień Kobiet może umówiłabyś się z Jamesem? – spytała, a zielonooka spojrzała na nią jakby była niespełna rozumu … Co z resztą nie byłoby takie dalekie od prawdy.
- Jesteś pewna, że podczas szperania w kufrach i w szafie nie uderzyłaś się w głowę?
- Tak.
- Ale jesteś tak bardzo bardzo pewna? – nie dawała za wygraną.
- Tak!- warknęła Dorcas i opuściła zdenerwowana pokój o jej złości mogły świadczyć drzwi, które omal nie wyleciały z zawiasów.
-Rany, chyba serio uderzyła się w głowę- mruknęła Lily i machnięciem różdżki zasunęła kotary łóżka a spod materaca wyjęła gruby zeszyt z zieloną okładką. Na przodzie widniał złoty napis: ,, Pamiętnik jest własnością Lilyanne Evans (nigdy Potter!) ‘’.

 Otworzyła na ostatnim wpisie:
*Z pamiętnika
Lilyanne Evans*

14 luty 1978 r.
Nie cierpię Walentynek. Z dwóch powodów pierwszy powód nosi imię James i ma rozczochrane włosy drugi powód to po prostu fakt, iż w ogóle Walentynki istnieją. Gdyby nie fakt, iż w tym roku Święto Zakochanych przypada w środę to zaszyłabym się w dormitorium i przez cały dzień nie wychodziła spod kołdry. Pech! .Większość dziewczyn z niecierpliwością wyczekuje tego przeklętego dnia. Gdyby jeszcze było w, nim coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Czternasty luty dzień jak co dzień nic specjalnego się nie dzieje, ale czego oczekiwać można po zwykłym dniu, który niczym się nie różni od innych?... No prawie niczym tylko w ten jeden dzień do roku w powietrzu unosi się różowe i czerwone konfetti w kształcie serc. Wszystko jest różowe i czerwone do obrzydzenia nawet Dumbledore podczas śniadania ubrany był w różową szatę, na której połyskiwały czerwone serca. Żenada jak co roku tak i w tym nie obyło się bez masy kartek Walentynkowych, które ku niczyjemu zdziwieniu dostali Huncwoci. Równe osiemdziesiąt cztery tandetne obrzydliwie przesłodkie karteluszki z kolejnymi wyznaniami miłosnymi na łebka. Jakby w ciągu roku takowych nie usłyszeli. Ledwo wyszłam z dormitorium a wysypała się na mnie z wiadra góra konfetti i czerwone płatki róż… Rany dlaczego Potter to taki bezmózgi kretyn no dlaczego? Na szczęście za kilka miesięcy skończę Hogwart i już więcej nie usłyszę o tym durniu. Walentynkowe śniadanie było najgorsze co mogło mi się dzisiaj przytrafić. Wchodzę niczego nie świadoma do Wielkiej Sali i, gdy tylko drzwi zamykają się za mną talerze ożywają i recytują jakieś durne wymyślone przez Pottera wierszyki, gdyby jeszcze Wypłosz, miał jako taki talent do pisania wierszy… Ale, gdzie tam po raz kolejny zrobił ze mnie pośmiewisko... Ten wierszyk na Merlina.

,,Lily kochanie moje.
Ciągle toczę o ciebie boje.
Jesteś gwiazdą co jasno na niebie świeci.
Każdy chłopak za tobą na księżyc poleci.
A jednak kochasz tylko mnie.
I każdy w Hogwarcie o tym wie. 
Żaden chłopak do ciebie dostępu nie ma.
Bo każdy ze mną ma do czynienia.
Lileńko kochana upadam przed tobą na kolana.
Umów się ze mną a będziemy tańczyć do rana. * ‘’

Do Wypłosza vel Pottera !
Tak, Potter to było bardzo ,,piękne’’, ale zapamiętaj sobie, że tańczyć będę dopiero na twoim pogrzebie. A, tymczasem, znajdź sobie inny obiekt westchnień, bo nie ręczę za siebie i swoją różdżkę leżącą obok. A dobrze wiesz, iż upiorogacki mam perfekcyjnie opanowane najwyżej posunę się do bardziej drastycznego czynu jakim będzie spalenie twojej miotły. Nie Potter to nie groźba to tylko ostrzeżenie. Radzę ci dobrze lepiej będzie jak się do nich dostosujesz, bo jednak nie chcę widzieć twojej twarzy całej w krostach wydzielających nieprzyjemnie pachnącą wydzielinę….
Święty Walenty  patron przeklętych versus  Śnięty Walenty patron walniętych…


Na usta dziewczyny wpłynął szeroki uśmiech niewiadomo co było tego przyczyną. Może słodkie groźbo-ostrzeżenia? A może stający przed oczami obraz przerażonej twarzy Jamesa stojącego przed lustrem, które nieustępliwie wskazywało na to, że twarz Jamesa Pottera łamacza damskich serc została zeszpecona… Taak to na pewno to i jego słodki krzyk:
,,- Evaaans! Co to za cholera, dżuma, wirus, czy jakieś inne cholerstwo…
- To trąd kochanie – odpowiada ze słodkim niewinnym uśmieszkiem, a chłopak robi przerażoną minę. ‘’
Tak to stanowczo, to.
Przewraca jedną stronę, jej wzrok pada na czystą stronę. Zapisać coś? Czemu nie… Wylać wszystkie swoje żale i całe niezadowolenie związane z Dniem Kobiet. Tak to nie jest taki zły pomysł…. No no Evans wybitny pomysł dziesięć punktów dla Gryffindoru.

*Z pamiętnika
Lilyanne Potter Evans*

8 marca 1978 r.

Od lutego do marca żyję w przekonaniu, iż po świecie chodzą tylko i wyłącznie skończeni kretyni ( w razie niedomówień oznajmiam, iż chodzi mi tu tylko i wyłącznie o osobników płci męskiej ). Bo kto wymyślił takie durne święto podczas, którego mężczyźni skaczą w koło wybranki swego serca (o ile mają ją tylko jedną) i omal nie wchodzą jej w wiadome miejsce. Kolejne równie bezsensowne święto, co Walentynki, ale czego się spodziewać po nudnych prostackich mugolach? Osoba, która wpadła na pomysł stworzenia kolejnego dla mniejszości nic nie znaczącego ,,święta’’ jest totalnym kretynem. Skąd moje założenie, że ta osoba nie była płci pięknej? Otóż to bardzo proste… Tylko skończony palant potocznie nazywany delikwentem jest w stanie stworzyć święto dla zrekompensowania kobiecie tego, że przez pozostałą część roku miał ją w głębokim poszanowaniu. A uważam tak bo?  Bo facet z pozoru trudny w obsłudze nie umie się maskować. Nawet taki Potter dał mi świetny prezent na Dzień Kobiet. Mianowicie tydzień temu dał mi oficjalnie spokój i zajął się nową zdobyczą… Natalie Backer największa suką w Hogwarcie. Właścicielka farbowanych blond włosów, pełnej tapety na swej opalonej buźce opaleniznę zaś zawdzięcza długim godzinom w solarium, właścicielka najkrótszych spódniczek więc, gdy mówi ,,mini’’ nie jest to żadnym przesadzeniem. Do niej należą również buty na najwyższym obcasie. No i oczywiście to ona jest przewodniczącą Fanclubu Pottera. Lepiej nie mógł trafić. Tylko pozazdrościć gustu. Szczerze mówiąc trochę brakuje mi tego Rozczochrańca, bo tak czy siak nie czuję do niego tylko tej niechęci, o której tak żarliwie go zapewniałam przez ostatnie pięć lat i pół roku. Nieraz natykam się na niego na korytarzu podczas przerw między lekcjami jemu towarzyszy wiecznie nieodłączna różowa landryna przyczepiona do jego ramienia na ten widok mam ochotę uciec do jakiejś łazienki i nie wychodzić z niej do wieczora. Zazdrość? Ale czy wiecznie niedostępna poza zasięgiem łapsk Pottera Panna Evans może być zazdrosna? . Pewnie, że może zazdrość rzecz ludzką a najważniejszą umiejętnością jest przyznanie się do tego . Zazdrosna Evans rzecz bardzo dziwna nieprawdaż? Jeszcze bardziej nieprawdopodobne jest, że jestem zazdrosna o Pottera ! TEGO POTTERA ! . Prędzej uwierzyłabym w to, że Syriusz jest dzieckiem Ufo niż, że ja kiedykolwiek będę zazdrosna o Pottera. A może ta zazdrość to jakiś skutek uboczny spożywania zbyt dużej ilości czekoladowych żab? Tak to na pewno to … Albo i nie, jakby to był skutek uboczny czekoladowych żab to Peter miałby skrzydła Amora w ręce łuk i strzałę. Tak Lily marz dalej a najlepiej przyznaj się, że czujesz coś do Pottera coś, co nie jest nienawiścią , niechęcią bądź obrzydzeniem. O nie! ten stan, kiedy robiło mi się nie dobrze na widok Wypłosza już dawno minął. A teraz nastąpiły mroczne czasy dla dumy Evans. Duma to ważna rzecz, a gdy nastąpi moment, gdy oficjalnie Evans będzie latać za Potterem duma będzie pogrzebana. Mniejsza o dumę . Oj, Evans , Evans widać, że nie wychodzenie z dormitorium powoduje ostre zaburzenia myślenia. 
,, Zakochanie to także rodzaj magii ‘’ 
Jestem naprawdę nie do końca pewna, czy to nie jest jakieś zaklęcie mieszające w głowie. Lily , Lily , Lily nawet teraz nie umiesz przyznać się do tego, że twoja duma uległa zniszczeniu, gdyż poczułaś coś do tego rozczochrańca … Tak duma cholerna duma Lilyanne Evans….
Na razie pamiętniku .
P.S tak, z drugiej strony to ci nie zazdroszczę , przechowywać żale takiej niedojrzałej idiotki.
Do zobaczenia.

Zamknęła pamiętnik w momencie, gdy do pokoju wpadła Meadows w widocznie już lepszym humorze.

- Co ty taka wesoła? – spytała Rudowłosa z zaciekawieniem przyglądając się przyjaciółce.
- Potter zostawił Natalie Backer!
- No co ty?! – wykrzyknęła dziewczyna.
- Noo a teraz ma nową.
- CO?! Kogo ?
- Melissa Strong.
- Ona ?! tą szmatą to bym nawet podłogi nie umyła! – wykrzyknęła Ruda i zaczerwieniła się po cebulki włosów.
- Lily czy ty aby na pewno dobrze się czujesz? –spytała Brązowowłosa patrząc podejrzliwie na zielonooką.
- Jaa? No … chyba… nie.
- A, więc jak sądzę James?
- James.-przytaknęła.
- No to, na co czekasz? Leć do niego.
- No, nie wiem- odparła niepewnie.
- Lily idź z, nim porozmawiaj, zanim ta cała Melissa sprzątnie ci go sprzed nosa.
- Masz rację! – odparła i wstała z łóżka, po czym podążyła do drzwi, a po chwili za nimi zniknęła.
- Oj Evans , Evans nie nadążam za tobą. – mruknęła i  opadła na poduszki.
~*~*~
Pędziła przez korytarze pytając mijanych uczniów czy nie widzieli przypadkiem Jamesa. A ci patrzyli na nią jak na niespełna rozumu. Evans nigdy sama nie szukała Pottera co najwyżej przed, nim uciekała.. Ale nigdy nie szukała. A jednak raz szukała, ale, wtedy James oberwał porządnym upiorogackiem. W końcu jednak , przez jedne z mijanych okien dostrzegła charakterystyczną rozczochraną czuprynę Rogacza. Przyśpieszyła, jakby James miał gdzieś jej uciec, zniknąć i okazać się tylko sennym marzeniem.
Gdy dobiegła do drzwi niemal brakowało jej tchu. Jednak, mimo to nie zwolniła, biegła dalej przed siebie a wiatr chłostał jej twarz i powodował, że włosy wchodziły jej do ust. Odgarnęła je szybkim ruchem nie przestając biec. Stał tam niczym Bóg. Niczym Bóg, który mógł być jej osobistym Bogiem. Koszula opinała jego mięśnie wyrobione przez kilkuletnie ciężkie treningi quidditcha. Wiatr powodował, że jego włosy targane przez wiatr wyglądały jeszcze bardziej uroczo. O, ile to możliwe.
- Hej James- mruknęła podchodząc wolnym krokiem do chłopaka.
- No… cześć Lily.
- Co tak sam tu stoisz?- spytała w duchu karcąc się za tak denne pytania.
- Czekam na ciebie.
- A skąd wiedziałeś, że tu przyjdę?
- Przeczucie… To jak Evans umówisz się ze mną?
Nie odpowiedziała. Stała jak skamieniała i co mu teraz odpowiedzieć wiedziała, że to co do niego czuła nie było zwykłym zauroczeniem piętnastolatki. Tylko głębszym uczuciem, które następuje po bezcelowym zauroczeniu dorosłej kobiety. Która jednak w pewnych kwestiach przypominała niezaradne dziecko.
- Nie było pytania. To cześć – powiedział i odwrócił się z zamiarem odejścia, lecz zatrzymał go jej cichy głos.
- Nie, czekaj James.
- Na co?
- Umówię się z tobą. Dzisiaj o siedemnastej pod Wielką Salą. – odparła i odwróciła się i odeszła, a James miał ochotę skakać z radości i energii, która go przepełniała.

~*~*~
* Wiersz Jamesa napisałam w całości ja. Więc proszę o to aby go nie kopiować bo trochę się nad nim namęczyłam.

Wiem , miniaturka jest krótka ale nie lubię pisać długich miniaturek :) 

Nowy rozdział mam nadzieję że do 20 marca się z nim wyrobię bo na razie nie mam ani weny ani czasu.

Pozdrawiam 

Mała Czarna ^^

P.S . Jeszcze raz życzę wam udanego Dnia Kobiet.

P.S 2 .  Dzięki za ponad 2000 tys. wyświetleń <3  Jesteście wielcy :**

poniedziałek, 2 marca 2015

10. Niczym Śpiąca Królewna.



Hej :-) ,

Tak wasze piękne oczy was nie mylą , po prawie dwóch tygodniach autorka marnotrawna pojawia się z nowym rozdziałem. Rozdział dedykuję Dorix , która namawiała mnie do tego abym napisała że James przywrócił Lily do realnego świata pocałunkiem w cztery litery. No i oczywiście wszystkim którzy chociaż raz zajrzeli na tego bloga. W ciągu niecałego miesiąca , mój blog ma ponad 1500 wyświetleń Dzięki <3 .

Zapraszam do czytania :*


,, Kiedy łamiesz zasady ,łam je mocno i na dobre . ‘’ ~ T.P

~*~*~
Profesor Minerwa McGonagall szybkim krokiem przemierzała korytarz nie zważając na to że Huncwoci i czerwone z wysiłku dziewczyny ledwie za nią nadążają. Rzadko kiedy, można było spotkać tak wściekłą nauczycielkę transmutacji, nawet gdy wlepiała Huncwotom szlabany po ,,małym‘’ i ,,niewinnym‘’ dowcipie uśmiechała się pod nosem. Teraz była niczym chmura gradowa.. poprawka, gdyby pogoda za oknem zależała od nastroju Minerwy McGonagall to , teraz za oknem panowała by burza a ciszę przerywało by grzmienie i niezliczona ilość piorunów . Na szczęście tak nie było ponieważ niebo za oknem było lazurowe a słońce mimo że już nie przygrzewało tak mocno jak w lecie to i tak dawało o sobie znać . Większość uczniów wylegiwała się na, błoniach ciesząc się ładną pogodą i odpoczywając po całych pięciu dniach okropnej mordęgi. Siódemka przyjaciół, wyobrażała sobie siebie siedzących pod rozłożystym dębem, którego gałęzie dawały, tak upragniony w upalny dzień cień. Niestety to tylko marzenia, ponieważ kroczyli ku gabinetowi dyrektora Hogwartu. Co prawda, jak powszechnie wiadomo Albus Dumbledore był wielkim ,,fanem’’ dowcipów Huncwotów co bardzo, irytowało zazwyczaj poważną i zasadniczą nauczycielkę transmutacji. Mijane postacie z obrazów szeptały coś miedzy sobą, lub patrzyły ciekawskim wzrokiem na beztroskich chłopców którzy raz po raz wybuchali śmiechem oraz na dziewczyny które niepewnie szły obok czwórki rozrabiaków. Gdy , doszli do kamiennej chimery strzegącej gabinetu dyrektora Hogwartu, Minerwa McGonagall odezwała się po raz pierwszy odkąd nawrzeszczała solidnie na Huncwotów i dziewczyny a połowa szkoły przyglądała się z ciekawością całemu zajściu.

- Cytrynowe dropsy – powiedziała chłodnym tonem , a kamienna chimera odskoczyła ukazując schody prowadzące do drzwi za którymi znajdował się gabinet Dumbledore’a.

Minerwa ruszyła ku drzwiom , a siódemka przyjaciół chcąc nie chcąc ruszyli niechętnie za opiekunką Gryfonów . Gdy dotarli na szczyt schodów dziewczyny ledwo łapały oddech , a Huncwoci z Peterem który ledwo oddychał na czele śmiali się ze słabej kondycji swoich koleżanek .

- I z czego się śmiejesz Peter ? – warknęła Dorcas .

- No właśnie , sam wyglądasz jak dojrzały pomidor – dodała Miriam .

- I , prawie nie zemdlałeś z wysiłku po raz drugi dzisiaj z resztą – dokończyła Elizabeth .

Pokonany przez argumenty trójki dziewcząt Peter zamilkł, a James z Syriuszem spojrzeli tylko po sobie znacząco i zaczęli się śmiać .

- Proszę o spokój ! – warknęła i zapukała do drzwi gabinetu , a gdy usłyszała ciche : ,,Proszę‘’ weszła do środka a za nią grupka piętnastolatków. – Witaj Albusie.

- Witaj Minerwo. – odpowiedział na przywitanie nauczycielki transmutacji – Usiądźcie. – dodał i wyczarował osiem wygodnych skórzanych foteli.

- Ja dziękuję postoję - powiedziała chłodnym tonem.

- Jak, wolisz Minerwo – odparł Dumbledore, i przeniósł wzrok na rozwalonych na fotelach chłopców , spośród tej całej czwórki chyba tylko Remus i Peter rozumieli , że mogą mieć kłopoty. Dziewczyny zaś , wierciły się niespokojnie przerażone faktem że wciągu trzech dni trafiły tutaj po raz drugi.

- Wy Durnie jedne ! – nie wytrzymała nauczycielka transmutacji , chodząc nerwowo po gabinecie dyrektora . – Takie durnie w moim domu – dodała patrząc z zaciśniętymi w cienką kreskę ustami na skulone dziewczyny i niewzruszoną dwójkę chłopców , zaś Pettigrew i Lupin siedzieli tylko ze zwieszonymi głowami.

- Uwaga , McSztywna przystępuje do ataku – mruknął Syriusz, a najbliżej siedzący James prychnął śmiechem .
- Mówił Pan, coś Panie Black ? – spytała robiąc się czerwona na twarzy McGonagall.

- Ja ? nie no skądże , ja milczę jak mysz pod moją Spadającą Gwiazdą* - Odpowiedział niewinnym tonem Syriusz, krzyżując za plecami dwa palce .

- Tak, myślałam – warknęła .

- Spokojnie Minerwo – powiedział Dumbledore – A więc , dlaczego opuściliście Hogwart ? – spytał przyglądając się całej siódemce badawczo zza szkieł okularów połówek .

- Bo…. bo… bo my chcieliśmy odwiedzić Lily a Pan dyrektorze nie chciał nas puścić ! – odpowiedziała Elizabeth. – A zresztą profesor wie dlaczego opuściliśmy Hogwart. – dodała a Dumbledore się leciutko uśmiechnął.

- Ale to nie zmienia faktu , że opuściliście szkołę bez zgody dyrektora co grozi wyrzuceniem ze szkoły - warknęła McGonagall . – A Pan , Panie Lupin jest prefektem a to do czegoś zobowiązuje ! – dodała a Remus zwiesił głowę.

- Przepraszam, Pani profesor – powiedział cicho .

- Pantofel. – mruknął tym razem James,a Syriusz wsadził sobie pięść do buzi aby pohamować śmiech.

- Coś jeszcze Panie Potter ? – warknęła nieprzyjemnie .

- Nieee – odparł ledwo pohamowując cisnący się na jego usta szeroki uśmiech .

- No dobrze skoro tak , się sprawy mają to sądzę że zrobimy jakieś odwiedziny w Świętym Mungu – odparł dyrektor a profesor McGonagall, chciała chyba coś powiedzieć ale ostatecznie się powstrzymała.

- I nie dostaniemy żadnych szlabanów ani punktów ujemnych ? – spytała Miriam z oczami wielkimi jak spodki.

- Co do tych punktów to odejmę po pięć od każdego tak na upomnienie – powiedział Dumbledore uśmiechając się dobrodusznie.

- Dziękujemy, Do widzenia ! – powiedziała jednocześnie cała siódemka kierując się do wyjścia.

- Jesteś stanowczo zbyt dobroduszny dla nich Albusie – powiedziała z westchnieniem kobieta.

- To jeszcze dzieci Minerwo , to jeszcze dzieci – odparł.

- Dzieci nie dzieci , jakaś kara się im należy.

- Myślę że ta cała sytuacja jest dla nich wystarczającą karą.

- Tak , pewnie masz rację Albusie – odparła.

~*~*~

,, Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.’’

~ Św. Paweł z Tarsu 


***

- Przestaję wierzyć w naszą kochaną profesor McGonagall ! – powiedział Syriusz .

- Ja też Łapciu Papciu ja też – powiedział James unikając prawego sierpowego Syriusza.

- Ja ci dam Łapcia Papcia Rogasieńku ! – powiedział lądując na ścianie.

- Boże normalnie jak dzieci ! – powiedziała Dorcas , kręcąc z rozbawieniem głową.

- Oj Dorcas , Dorcas ja rozumiem że lubisz dzieci ale nie uważasz że to za wcześnie ? – spytał teatralnym szeptem a lokata przewróciła oczami.

- Stanowczo za wcześnie , sam jesteś jeszcze dzieckiem ! – powiedziała ze śmiechem .

- Ja jestem dzieckiem ?! – spytał oburzony. – W którym skrawku mojego boskiego ciała widzisz dziecko ?! – wykrzyknął.

- Hmm…. – udała zamyślenie – Chyba w każdym Syriuszku . – powiedziała i poklepała zszokowanego Syriusza po ramieniu, po czym dogoniła pozostałe dwie dziewczyny.

- Zatkało cię Syriuszku prawda ? – spytał wpatrującego się z rozmarzonymi oczami w miejsce gdzie przed chwilą zniknęła Dorcas.

- Ale ona ma krągłe pośladki – wystękał – Ona, jest kobietą ! – wykrzyknął a Remus pokręcił głową z politowaniem.

- No jasne że jest kobietą ! Chyba nie myślałeś że goblinem ? – odparł Remus .

- Nasz Łapciu się zakochał ! – wykrzyknął James.

- Nawet tak sobie nie żartuj ! –warknął i odszedł.

- Co ta miłość robi z ludźmi – powiedział Rogacz patrząc za oddalającym się szybko Syriuszem.

- Zadaję sobie to pytanie od trzeciej klasy – powiedział z westchnieniem . – Chodź Peter idziemy do Pokoju Wspólnego. – powiedział i całą trójką podążyli do wyżej wspomnianego Pokoju Wspólnego.

~*~*~
,,Znajomość nieba jest tym, co uzdrawia nas na ziemi’’

*Z perspektywy Lily*

Wszystko nadal , ma się tak samo tkwię tu niezmiennie od dwóch długich ziemskich tygodni . Wtedy w Mungu omal nie skakałam ze szczęścia pod sufit (co zważając na moją duchową naturę mogłoby być dosyć ciężkie ale cóż …) Teraz jednak, nawet ciężko jest mi wejść do Munga bo działa ten sam ,,system‘’ co ten gdy próbowałam wejść do dormitorium dziewcząt. Jeszcze gorzej, teraz jestem uziemiona TU. Mówiąc tu mam na myśli oczywiście niebiańską łąkę na której gram w szachy z Meredith. No tak, nie ma nic przyjemniejszego od grywania w szachy z nieboszczką. Lepsze to niż liczenie gwiazd, Tak Lily bardzo mądrze masz zamiar liczyć gwiazdy a zwłaszcza w dzień gdy nie ma na niebie ani jednej. A wracając do nieba, to niektórym mogło by się wydawać że ten błękit który widzą w słoneczne dni jest siedzibą tego najwyższego, nic bardziej mylnego skrawek błękitu to po prostu niebo. A niebo nie oznacza siedziby tego najwyższego. Tak Lily dalej filozofuj tylko to ci teraz zostało. Czuję się jakbym zaraz miała wykorkować , tyle sprzecznych uczuć mnie wypełnia. Strach , niepewność ,tęsknota ,żal, smutek, a zarazem jakąś niezidentyfikowaną radość. Ale może to miejsce tak po prostu na mnie działa ?. Może , może , może cholerne może ! Oj Lily Lily , i gdzie się podziała twoja samokontrola którą tak dzielnie ćwiczyłaś po to aby James przez kolejne dziesięć miesięcy dzień w dzień nie chodzić z podbitym okiem? Wyparowała. Wyparowała tak samo jak mój rozum, bo to nie jest normalne gadać do siebie, a tym bardziej z nieżyjącą od czterdziestu lat prababką , tym bardziej potwierdza się teza co do tego że nie jestem w pełni normalna. No cóż bywa.
- Mereeeedith – jęknęłam a moja prababka przyjrzała mi się uważnie.

- Słucham ? – odparła przybliżając się odrobinę.

- Jak długo jeszcze tu będę ? – spytałam patrząc na nią błagalnie jakbym chciała wpłynąć na nią tak że powiedziałaby ,,Nie długo ‘’.

- Niebawem wrócisz do swojego dawnego życia – odparła z westchnieniem , pewnie sama do końca nie wiedziała kiedy to nastąpi.

- A tak dokładniej to strzelam iż nie wiesz kiedy wrócę i czy w ogóle wrócę – odparłam i założyłam ręce na piersi patrząc spod rzęs na moją prababkę.

- A tak dokładnie to nie wiem kiedy wrócisz – zgodziła się ze mną niechętnie.

- Meredith . – jęknęłam a kobieta uśmiechnęła się przepraszająco.

- Wrócisz do Hogwartu , przyjaciół rodziny i do Jamesa obiecuję ci to ! – powiedziała z mocą i przytuliła mnie do siebie.

- Oby … Oby – wyszeptałam.

~*~*~
,,Lecz większość śpi nadal, przez sen się uśmiecha,

A kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie.’’ ~ J.K

*Z perspektywy Jamesa *

Znowu przyszedł sen . Senne zapomnienie . Śniłem o czymś do końca sam nie wiedziałem o czym. Gdy nagle rozbłysło białe rażące drażniąco po oczach światło , a ze światła niczym anioł wyłoniła się ona , w swej okazałej formie. Zielone oczy przybrały intensywną barwę, rude włosy opadało jej na plecy, zaś malinowe usta wygięte były w smutnym uśmiechu. Miała na sobie piękną białą do ziemi sukienkę, chwilę stała przyglądając mi się niepewnie a potem ruszyła wolnym niepewnym krokiem w moją stronę . Gdy była już na wyciągnięcie ręki, nie byłem pewien czy to ona, w prawdzie były intensywnie zielone oczy które ze wszystkich znanych mu osób posiadała tylko Rudowłosa, te jej rude włosy po których rozpoznał bym ją wszędzie i malinowe usta … To było to ! Już wiedziałem co było nie tak. Jej, malinowe usta zawsze rozciągnięte w szerokim uśmiechu teraz wykrzywione były w smutnym półuśmiechu.

- Lily– wyszeptałem wyciągając dłoń w jej stronę.

- James – powiedziała. Chciała złapać mnie za rękę lecz jej dłoń przenikła tylko przez moją powodując że przeszedł mnie dreszcz.

- Lily ! Wróć proszę cię ! – zawołałem a w moim głosie można było dosłyszeć nutę żalu.

- Nie mogę James , to nie jest takie proste – odparła i westchnęła ciężko a uśmiech zszedł jej z twarzy.

- Dlaczego nie jest proste ? – spytałem nic nie rozumiejąc.

- Nie jest , po prostu nie jest – odparła siadając na ziemi.

- Wytłumacz mi dlaczego nie jest ! – wykrzyknąłem ponownie a ona uśmiechnęła się lecz uśmiech nie obejmował wiecznie roześmianych zielonych oczu.

- Nie mogę James , po prostu nie mogę.

- Wróć proszę , wróć ! – zawołałem w tym momencie czułem się tak bezradny . Miałem ochotę upaść na kolana i prosić ją o to aby wróciła.

- James , to nie takie proste , coś mnie tam trzyma nie mogę wrócić od tak sobie – wyszeptała a w jej oczach zalśniły łzy.

- Nie ty nie możesz tam zostać , potrzebuję cię – wyszeptałem klękając i chcąc ponownie złapać jej dłonie w swoje ale ona się odsunęła.

- James , to nie takie proste – wyszeptała a z jej oczu popłynęły słone łzy.

- Lily zostań –powiedziałem cicho w momencie gdy jej postać zamigotała i rozpłynęła się jakby była tylko sennym marzeniem.

~*~*~

,,Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy.’’ ~ M.D

- Staryyyyy ,wstajemyyy ! – powiedział Luniek ziewając.

- Jeszcze pięć minut Luniaczku. – odparł na wpół jeszcze śpiąc.

- James , wstawaj za dwadzieścia minut transmutacja ! – powiedział podchodząc do śpiącego Syriusza który tulił do siebie poduszkę.

- Syriusz wstawaj ! – wykrzyknął szturchając Blacka.

- Jeszcze pięć minut Dorcas . – wymruczał mocniej przyciskając do siebie poduszkę.

- Ktoś tu , ma coś ku Dorcas – mruknął James , wygrzebując się spod kołdry.

- Łapa wstawaj ! – warknął tracąc cierpliwość Remus.

- Zostaw do niego trzeba jak do dziecka ! – powiedział James podchodząc do łóżka Syriusza.

- Aquamenti – mruknął , a z różdżki wyleciał snop wody.

- DORCAS ZA CO ??? – wykrzyknął zrywając się momentalnie z łóżka . – Ej , to było nie fair ! – powiedział do kulących się ze śmiechu Jamesa i Remusa . – Peter nie zajmuj tej łazienki ! –wykrzyknął w momencie gdy za Glizdogonem zamknęły się drzwi.

- Dobra zbierajcie się bo za chwilę serio się spóźnimy na transmutację - mruknął Remus pakując książki , pergaminy i pióra do torby.

- Tak jest , szeryfie – powiedział James i zasalutował Remusowi na co blondyn przewrócił tylko oczami.

~*~*~

Podczas historii magii jak na żadnej innej lekcji , panowała cisza jak makiem zasiał . Nie żeby lekcja była tak fascynująca że wszyscy słuchają wywodu profesora Binnsa z zapartym tchem , co to to nie … Po prostu większość spała lub wynajdowała sobie jakieś inne twórcze zajęcie . James rozmawiał o czymś z Syriuszem żywo gestykulując , Remus zawzięcie notował wszystko co powiedział profesor Binns , Peter spał z głową ułożoną na książce od historii magii cicho pochrapując . Dorcas rysowała po okładce książki serca z tymi samymi inicjałami ,, D.M + J.L ‘’ , Justin Lewis nowa miłość . Miriam pisała esej o eliksirze spokoju dla Slughorna. Elizabeth malowała paznokcie . Każdy robił co innego byleby tylko zabić wlokący się czas historii magii . Dzisiejsza lekcja historia magii piątego rocznika było wyjątkowo nudna , monotonny głos profesora Binnsa prawił o Buncie Goblinów :

,, Seria rebelii wywołana przez gobliny, których głównym celem było równe traktowanie goblinów i czarodziejów. Prowodyrzy domagali się też praw o różdżki. Najbardziej powszechne bunty odbywały się w XVII i XVIII w., ale nawet w dzisiejszych czasach niektóre gobliny buntują się przeciw dyskryminacji ze strony człowieka. Grupy te działają w tajemnicy przed Ministerstwem Magii. Historyczne bunty opisywane są jako krwawe i okrutne. Jednym z udokumentowanych buntów goblinów odbył się w 1612 roku w Hogsmeade. Trzy Miotły były wtedy kwaterą główną rebeliantów. ‘’

- Sra ta ta – powiedział Syriusz rzucając uwodzicielskie spojrzenie Dorcas.

- Trochę kultury Black – powiedział James za co zarobił w potylicę od przyjaciela . - Auu , za co?

- Za brak kultury - odparł Black i powrócił do swojego pierwotnego zajęcia jakim było zwracanie na siebie uwagi Dorcas.

- Pff… to nie ja wlepiam gały w biust pochylającej się Meadows – mruknął rozczochraniec – I gdzie tu szacunek do kobiet?

- Że niby ty go masz ? – spytał , ironicznie Łapa.

- Ja bym nie miał szacunku do kobiet ? no co ty Łapuńciu!

- Skoro tak , to zapewne pamiętasz Olivię Morisson* , i Louise Gray? - spytał Syriusz.

- Eee…. nie bardzo – powiedział niepewnie.

- Pfff… i ty niby szanujesz kobiety Rogasiu?

- Czemu od razu nie powiedziałeś że wymyśliłeś te dziewczyny ? –spytał James.

- Nie powiedziałem bo ich nie wymyśliłem.

- To dlaczego ja ich nie pamiętam ? – spytał rozczochraniec.

- Tak okazujesz swój szacunek do płci przeciwnej – odparł Syriusz a James aż otworzył usta . - Zamknij buzię bo ci mucha wleci – dodał jeszcze na koniec .

I rozbrzmiał dzwonek kończący ostatnią w tym dniu lekcje . Dziewczyny spakowały się błyskawicznie i ruszyły ku drzwiom , aby wysypać się z klasy wraz z innymi uczniami . Huncwoci podążyli za koleżankami które zdążyły zniknąć w tłumie.
- A zaczekać to już nie łaska prawda ? – mruknął Black.

- Mówiłeś coś Black ? – spytał jakiś głos zza pleców Syriusza.

- Ja ? nie skądże Dorcas kwiatuszku ty mój – mruknął Łapa odwracając się do Dorcas i pozostałych dwóch dziewczyn.

- Tylko nie kwiatuszku Black – warknęła.

- A tej to co ? – spytał konspiracyjnym szeptem.

- Zaręczyła się – powiedziała Elizabeth i zaśmiała się.

- No to gratu….. Że co ?! – wykrzyknął Black.

- Łapciu gapi się na ciebie chyba cały twój i mój fanclub ! – powiedział podekscytowany James.

- A niech się gapi ! , Dorcas czy ty oszalałaś ? zaraz wsadzę tego dupka do Azkabanu– warknął i spojrzał na dziewczynę .

- Czy ty oszalałeś Black !? - warknęła zła lokata.

- To ty chyba oszalałaś ! masz niecałe szesnaście lat i już zaręczona jesteś?! – warknął Syriusz.

- Jaka zaręczona czyś ty do końca postradał umysł?!

- To ty nie …. Ten …. No .. ty nie … - pytał nieskładnie.

- Co ja ten nie ? – spytała a na usta cisnął jej się uśmiech

- No wiesz o co mi chodzi.

- Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi Black – odparła z trudem opanowując ochotę roześmiania się.

- Nie udawaj głupiej – mruknął z niecierpliwiony.

- O ! to teraz twierdzisz że jestem głupia ?! no no rozkręcasz się – warknęła.

- Ja nic takiego nie powiedziałem!

- A głupia Dorcas sama sobie to dopowiedziała oczywiście!

- To ty tak twierdzisz nie ja ! – warknął.

- Ekhem , ja nie chciałbym wam przeszkadzać … -zaczął Remus.

- To nie przeszkadzaj ! – powiedziała równocześnie Dorcas z Syriuszem.

- Ale my musimy iść do Dumbledore’a – powiedziała Miriam.

- Dumbledore nie zając nie ucieknie – mruknął Syriusz.

- Łapuńciu ja to wszystko rozumiem lecz tą uroczą sprzeczkę przed małżeńską dokończycie sobie później a teraz musimy iść bo Lilunia na mnie czeka. – powiedział James.

- Tak , musimy iść bo ci zwieje z tego Munga – powiedziała z ironią Dorcas.

- Nie pasuje ci ta ironia kwiatuszku.

- A tobie, nie pasuje mózg. –warknęła – i nie mów do mnie kwiatuszku Black! –syknęła.

- A to dlaczego mi nie pasuje?

- Bo jest dziwnie mały co do twoich mięśni.

- A więc przyznajesz że mam duże mięśnie?

- Nie. Powiedziałam tylko że twój mózg jest dziwnie mały …. Ale przypomniałam sobie że ty nie masz mózgu więc wybacz Syriuszku.

- Gr… czy tylko mnie irytuje ta kobieta ?

- Dobra Łapciu, chodź już do tego Dumbledore’a. – powiedział James odciągając Syriusza od Dorcas.

- Idę , przecież idę – powiedział i wyszarpnął się z łapsk Rogatego.

- Grzeczny Łapciu . – powiedział James głaskając Syriusza po włosach.

- Na Merlina weźcie tego bęcwała ode mnie bo mu zaraz coś zrobię – syknął.

- James , nie drażnij Syriusza ! – powiedział Remus.

- A Rogacz Syriusza może? – spytał James.

- Na Merlina jak dzieci.

- Remus rzuć na nich jakieś zaklęcie uciszające bo jak matkę Syriusza kocham zaraz rzucę na nich ,,avadę’’. – warknęła Dorcas.

- Spokój ! – powiedział Remus , wyciągając różdżkę zza pazuchy.

- Spokojnie Luniaczku bo się uszkodzisz – odparł James .

- No właś… - nie dokończył Syriusz bo ugodziło w niego zaklęcie uciszające.
Syriusz raz , po raz próbował wyrażać swoje oburzenie lecz zważając na rzucone przez Remusa zaklęcie nie bardzo mu to wychodziło więc tylko rzucał wściekłe spojrzenie na przyjaciół , uczniów mijających ich na korytarzu i na nauczycieli.

- Nie uważacie, że ta przestrzeń nie wypełniona irytującym skrzekiem Syriusza ma jakiś urok ? – spytała złośliwie Dorcas.

- Taak , masz rację ! – przytaknął dziewczynie Rogacz a za dostał z kopniaka w piszczel. – Mamciu ! Łapciu czyś ty oszalał ?

- Przytkaj się Rogacz – mruknął Remus.

- Bo co mi zrobisz Lunia…- nie dokończył ponieważ w niego też ugodziło zaklęcie uciszające.

- Dzięki , Lunio.

- Zawsze do usług. – odparł, i zaśmiał się widząc oburzone miny Jamesa i Syriusza.

Przez resztę drogi nikt się już nie odzywał, każdy napawał się tą błogą ciszą która za chwilę zostanie przerwana wraz z momentem gdy wkroczą do gabinetu Dumbledore’a. A dyrektor odczaruje tych dwóch popaprańców.

- Cytrynowe dropsy. – mruknął Remus gdy dotarli już do kamiennej chimery.

Chimera odskoczyła ukazując schody prowadzące do drzwi za którymi znajdował się gabinet obecnego dyrektora Hogwartu.

- Znowu te schody- jęknął Peter.

- Nie marudź Glizdek tylko chodź-odparł Remus i popchnął Petera ku schodom.

- Czy to konieczne?

- Właź i nie gadaj-syknęła Miriam.

- No dobra, dobra luzik.- mruknął i wszedł na schody.

Gdy w końcu Peterowi udało się unormować oddech , Remus zastukał do drzwi gabinetu Dumbledore’a .

- Proszę – powiedział cicho dyrektor , a cała siódemka wkroczyła do pomieszczenia.

- Dzień Dobry profesorze! – powiedziało chórem pięć osób a dwie kiwnęły głową.

- Dzień Dobry ! , jak mniemam zaklęcie uciszające. – powiedział i wskazał na Jamesa oraz Syriusza. – Nie sądzę aby konieczne było cofnięcie zaklęcia uciszającego.

Chłopcy spojrzeli na siebie a potem na dyrektora a w ich oczach malowała się niema prośba.

- Dobrze ,dobrze – mruknął i machnął różdżką , a chłopcy już otwierali buzie żeby coś powiedzieć lecz przerwał im dyrektor. – Proszę nie mówić więcej niż to konieczne.

- Dobra – mruknął James.

- Więc skoro jesteście w komplecie , to możemy zaczynać mruknął i podszedł do biurka z którego wziął dziecięcy bucik.

- Eee… Panie profesorze czy to jest nasz świstoklik ? – spytał niepewnie Remus.

- Naturalnie.

- No dobrze.

- A więc podejdźcie tu i złapcie za świstoklik.

Cała siódemka podeszła do dyrektora i złapała za świstoklik , słuchając uważnie tego co ma jeszcze do powiedzenia Albus Dumbledore.

- Za minutę świstoklik się aktywuje i przeniesie was do Świętego Munga gdzie czeka już na was profesor McGonagall. – powiedział a wszyscy skinęli mu głową.

- Dobrze , no to do widzenia. –mruknął w momencie gdy , Huncwoci wraz dziewczynami zaczęli wirować .

~*~*~

O podróżowaniu świstoklikiem można powiedzieć wszystko lecz nie to że jest to komfortowy sposób podróży. Wirowanie przez długi czas a potem uczucie jakby się było przeciskanym przez dziurkę od klucza.

Przed pustą wystawą sklepową na której wisiały tylko tabliczki ,,zamknięte z powodu remontu’’ , jakby znikąd pojawiło się siedem osób. Rozejrzeli się , najpierw spojrzeli w lewo potem w prawo i jeszcze raz dla pewności w lewo. Jedna osoba za drugą jak gdyby nigdy nic szła prosto na szybę , przez którą przechodzili… Tak przechodzili , podczas gdy osoby niemagiczne potocznie nazywane mugolami najnormalniej w świecie zderzyliby się z szybą , za którą stał tylko manekin ubrany w zielony nylonowy fartuch pielęgniarski.
~*~*~
Siedem osób , podążało przez korytarze , nie zwracając uwagi na badawcze spojrzenia pielęgniarek, uzdrowicieli czy też pacjentów , największą uwagę zwracała jednak Minerwa McGonagall za którą owa siedmioosobowa grupka podążała, bowiem nauczycielka transmutacji zamiast ubrana w tradycyjną szatę ubrana była w spódniczkę w szkocką kratę , białą bluzkę z krochmalonym kołnierzykiem , a całości dopełniały czarne buty na niewysokim obcasie. Znana większości , profesor transmutacji wzbudzała więc spore zainteresowanie bo pewnie nie wiele osób widziało McGonagall nieubraną w tradycyjną szatę . Kobieta nie zwracała jednak uwagi, na ciekawskie spojrzenia szukających jakichś ploteczek pacjentek, Kliniki Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga. Spojrzenia wszystkich były tak przenikliwe, że mogłoby się wydawać iż przenikają na wskroś każdego na kim to spojrzenie spocznie. Tacy już byli ludzie nie ważne czy byli mugolami czy też czarodziejami potrzebującymi szybkiej reakcji uzdrowiciela. Na świeże ploteczki z pierwszej ręki zawsze jest zdrowie, czas i ochota.
- Jutro będziemy na pierwszej stronie gazet. – mruknął półgębkiem Syriusz.

- A to niby dlaczego?- zaciekawiła się Dorcas.

- Ponieważ nie często Munga odwiedza taki przystojny chłopak w otoczeniu tak przeciętnie wyglądających kobiet… no i mężczyzn.

- Narcyz się znalazł! – warknęła lokata.

- Ja ci dam przeciętnych mężczyzn! Chyba nie muszę ci przypominać iż to ja znajduję się w rankingu wyżej niż ty Łapciuniu – powiedział James , a w Syriuszu zawrzało.

- Nie przypominaj. – warknął.

- No widzisz , Syriuszku widzisz – powiedział i poklepał Syriusza któremu zrzedła mina po policzku.

~*~*~
., Najgorsze są powroty do rzeczywistości. I niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy od niej oderwani, to zawsze boli. ‘’ ~ Anonim

*Z perspektywy Lily*

Pojawiam się i znikam. Jestem i mnie nie ma. Nie mogę porozumieć się z Dorcas ,Miriam, Elizabeth, Remusem, Peterem czy też Syriuszem lecz dwa razy rozmawiałam z Jamesem. Wracam i nadal tkwię w tym samym miejscu w którym tkwiłam przed nagłym zniknięciem. Nikt mnie nie widzi , oprócz Meredith lecz przecież ona jest martwa. Nikt mnie nie słyszy i nie wie o mojej obecności…. Cudownie , teoretycznie więc istnieję tylko dla umarlaków i okazjonalnie dla Jamesa. Potter jedna wielka ba! Ogromna zagadka której wciąż nie mogę rozgryźć jak to jest że on mnie widzi a reszta nie? Gdybym nie była sobą pomyślałabym że łączy mnie z Wypłoszem jakaś unikatowa więź a skoro , jednak jestem na tyle poczytalna by nazwać Pottera ,, Wypłoszem’’ oznacza to że mój mózg jest na swoim miejscu. I chwała gaciom Merlina za to. Wracając do tego, że znowu chwilowo widzę to co się dzieje tam na dole w Mungu to mój mózg, zarejestrował fakt że w Świętym Mungu ponownie zjawili się Huncwoci wraz z dziewczynami jednak tym razem towarzyszy im nie kto inny jak profesor McGonagall.
Szłam korytarzem za profesor McGonagall i siedmioosobową grupką moich przyjaciół. Znowu podążali na czwarte piętro do Sali numer czternaście. Tam leżę ja. Leżę i jeszcze poleżę zapewne kolejne dwa tygodnie. Nie uśmiecha mi się to wprawdzie ale wolę to niż na wieki wieków amen zostać umarlakiem nie zdawszy nawet SUMÓW i OWUTEMÓW. James z Syriuszem i Dorcas o coś się sprzeczali , niestety nadal nie mogłam ich podsłuchiwać bo automatycznie włączał się ten sam ,,system ochrony rozmów’’ jak to nazwałam. Wszystko jest lepsze od liczenia owiec. Ponownie znalazłam się w mojej Sali, nic nie uległo zmianie , nadal wyglądałam tak jak poprzednio czyli gdyby nie unosząca się i opadająca klatka piersiowa uznałabym iż już jestem trupem. James, tak jak ostatnio usiadł na drewnianym krzesełku stojącym przy moim łóżku. I tym razem złapał mnie za rękę , na moment wstrzymałam oddech jednak nie poczułam jego dotyku. Tkwię w martwym punkcie. Załamana podeszłam do łóżka na którym leżało moje ciało bez duszy, ciało bez duszy pusta skorupa , usiadłam w nogach łóżka i oparłam plecy o ścianę , patrzyłam na poruszające się wargi Jamesa , coś mówił a ja nawet nie wiedziałam co. Ile bym dała gdyby przez jakieś pięć minut , pięć cholernych minut móc słyszeć jego głos. Do czego to doszło ja Lily Evans pragnę przez chociaż pięć minut słyszeć głos tego rozczochrańca. Nie wiem jak to się stało , i czy w ogóle się stało lecz James w jednej chwili coś mówi głaskając mnie po ręce a w następnej , powoli przybliża się do mojego ciała , stykając się nosem z moim policzkiem. Pocałuj mnie , pragnęłam powiedzieć jakby w nadziei że jeden pocałunek księcia z bajki przywróci mnie do realnego świata. Niczym Śpiąca Królewna. Rogacz , tym razem jak na złość nie chciał mnie pocałować . Potter , pocałuj mnie bo nie ręczę za siebie gdy się już obudzę… o ile się obudzę. Pocałuj mnie Potter , proszę , proszę ,proszę. W końcu po długim , bardzo długim czasie , wolno bardzo wolniutko musnął swoimi ustami moje usta. Zamarłam , poczułam lekkie bicie serca , no dalej James , całuj dalej ! , kolejne odczucie bijącego serca. James nie przestawaj , proszę nie przestawaj , proszę ! . Zaczęłam zanikać , coś zaczęło mi ciążyć , ból rozsadzał moją czaszkę i nie tylko czaszkę . Bolało mnie dosłownie wszystko , moja głowa była ciężka jakby zdrętwiały kark nie był w stanie utrzymać mojej głowy pełnej najróżniejszych formułek zaklęć , dat , przepisów na eliksiry , nazw najdziwniejszych roślin , o których nie miałabym pojęcia gdyby nie Hogwart … Właśnie ! Hogwart ! , Hogwart mój dom , Hogwart mój dom. Zaczęłam znikać , a potem nie było już nic tylko, wyraźnie odczuwalny dotyk dłoni Jamesa i jego ust.
~*~*~
Czarnowłosy rozczochraniec , siedział już którąś godzinę przy Rudowłosej dziewczynie która nadal nie dawała żadnych oznak życia. Zrezygnowany , złożył na ustach dziewczyny delikatny pocałunek. Przerwał w momencie gdy ktoś ścisnął mu rękę , raz drugi i trzeci. Oderwał się od ust dziewczyny i spojrzał na jej twarz. Oczy były otwarte a na ustach błąkał się niewielki uśmiech.

- Lily ! – wykrzyknął James.

- Lily ! – wykrzyknęła w tym samym momencie Dorcas która właśnie weszła do Sali numer czternaście a z jej ręki wyleciała kawa.

- Ale niezdara z ciebie Meadows – mruknął Syriusz wchodząc do pomieszczenia.

- Lily ! – wrzasnął i podbiegł do łóżka Rudowłosej.

- Lily ! – pisnęły razem Miriam wraz Elizabeth , i rzuciły się do łóżka zielonookiej.

- Co wy się tak drze…. Lily ?! – wykrzyknął Remus wchodząc do pomieszczenia , wraz z Peterem.

- Niee , kosmita – powiedziała cicho , a na usta siódemki przyjaciół wypłynął szeroki uśmiech , Lily wróciła. - A tobie Potter oberwie się za skradanie po kryjomu pocałunków.

- Oczywiście Liluś ! – Powiedział z szerokim uśmiechem Rogacz.

- Tylko nie Liluś Potter - syknęła na co cała siódemka przyjaciół z Potterem na czele zaśmiała się.

-Nasza Ruda wraca do formy – powiedział Syriusz , a dziewczyny roześmiały się przez łzy.

~*~*~
Jestem ogromnie ciekawa , ile osób dotrwało do końca rozdziału ... Rozdział podoba mi się w 10% co i tak jest sporym postępem z racji że kiedyś moje rozdziały były dość ... kiepskie.

Ah , no i oczywiście na koniec chciałam jeszcze raz podziękować za ponad 1500 wyświetleń jesteście wielcy <3

Pozdrawiam

I całuję

Mała Czarna ^^

P.S co do nowego rozdziału to nie wiem kiedy będzie bo ten pisałam już praktycznie bez weny..

Pozdr.... A dobra to już było xd .

P.S 2 . Osoby którym zabrakło przebudzenia Lily w poprzednim rozdziale teraz mogą być zadowolone  ;-)